To jedynie parafraza zapamiętanej i przytoczonej na spotkaniu DKK (w dn. 26.04.2023 r.) sytuacji, za którą czytelniczce, Pani Wiesi, serdecznie dziękujemy. Sytuacja ta doskonale spuentowała nam dwugodzinne dyskusje na temat książki Arnhild Louveng pt. „Byłam po drugiej stronie lustra: wygrana walka ze schizofrenią”.
Książka trudna, acz różna w odbiorze. Na spotkanie przybyły też czytelniczki, które ją chwaliły. Większość jednak głosów potwierdzała trudność z czytaniem nie tyle płynącą z samej treści (chociaż ta również pozostawiła niezatarte wrażenie), ile z konstrukcji książki. Niemniej jednak temat istotny, wart rozmowy, zaś wnioski, które starałyśmy się wspólnie wyciągać pomocne w radzeniu sobie z podobnymi sytuacjami, jeśli będziemy świadkiem, bądź uczestnikiem takowych.
Rozmawialiśmy o objawach. Dyskutowaliśmy o początkach choroby i staraliśmy się dociec o ile symptomy wyprzedzały postawioną diagnozę. Rozmawialiśmy o halucynacjach, urojeniach i o trudach tej ciężkiej choroby. Staraliśmy się określić czy zapał młodej Arnhild lub jej wyalienowanie z grupy w szkole podstawowej miał wpływ na rozwój choroby. Omawialiśmy też na czym polegało leczenie i jakie skutki, lub efekty, przynosiło. Staraliśmy się porównać norweski z polskim systemem opieki zdrowotnej. W końcu próbowaliśmy określić wzorce naszych zachowań względem osoby ze schizofrenią. Ustaliliśmy, jak ważne jest bycie otwartym wobec osoby dotkniętej chorobą, by nie unikać rozmowy, jeśli osoba tego potrzebuje, lub o nią zabiega, a także by nie stygmatyzować chorych.
Rozmowa z terapeutą, rozmowa z bliskimi, rozmowa z sąsiadem. Każda ważna, każda coś wnosi. Każda może przynieść korzyść, czemuś zapobiec, wyprzedzić reakcję. W historii Arhild czasami brakowało rozmów…