Spotkanie rozpoczęłyśmy zabawą. Starałyśmy się zamienić cyfry na określone czynności i wymieniałyśmy wyrażenia zakończone na –ówka. Takie zabawy są świetnym sposobem na trening intelektu, w tym: pamięci, koncentracji, a nawet kreatywności.
Oceny powieści były różne, co może wynikać z innych oczekiwań po lekturze. Niemniej jednak wspólnie oceniłyśmy, iż pszczół i ich historii w powieści mogło być trochę więcej, co błędnie sugerował też tytuł powieści, a sama książka bardziej skupiała się na przedstawieniu trudnych relacji między rodzicami, a dziećmi, wywieraniu nań presji, a nawet niedostrzeganiu ich starań. Pszczoły tymczasem były jedynie spoiwem, łączącym wszystkie trzy historie. Jednakowoż fabuła dotykała wątków: historii ula i jego konstrukcji, delikatności/kruchości pszczół i innych owadów, ich życia – przemiany larwy w robotnicę, zakończywszy na zagrożeniach płynących z gwałtownego rozwoju technologicznego, cywilizacyjnego i ich konsekwencjach. Toksyczny charakter niektórych przykładów ludzkiej działalności, stosowanych preparatów, podkreśliłyśmy odczytując fragmenty z książki i „Gazety Wyborczej” z dn. 18 maja 2021 r. pt. „Wytruł miliony pszczół. Jest akt oskarżenia”. Zawarta w książce przerażająca, fatalistyczna wizja niedalekiej przyszłości, ludzi wykonujących czynności niczym pszczoły-robotnice, nadawała całej powieści mrocznego charakteru, a sposób przedstawienia bohaterów, prowadzenia dialogów, pewnej suchości utworu. Być może był to zamierzony zabieg autorki, by książkę pozbawić głębokiej warstwy emocjonalnej, co jednak w przypadku tak trudnych tematów wydaje się wątpliwe.
Na koniec spotkania omówiłyśmy wnioski płynące z utworu. A nasuwały się same, wydawały się tak oczywiste, iż pominąć ich było niemożliwym. Natura musi wrócić do natury. Nie wolno jej kontrolować. Natura musi być wolna.